10 wymówek przez które nie jeździsz rowerem

Usprawiedliwianie się. Wszyscy słyszeliśmy je wielokrotnie. Kłamstwa, kłamstewka, powody wymyślane na poczekaniu, aby się z czegoś wykręcić, wybielić. Zamiast powiedzieć prawdę, okłamujemy innych. A jak okłamujemy samych siebie? Czym się zasłaniamy przed samym sobą?

Nieważne czy chodzi o przejażdżkę, o dojeżdżanie do pracy, weekendową wycieczkę, długi wyjazd czy pobicie jakiegoś rekordu. Tak naprawdę niekoniecznie chodzi nawet o rower. Zastanowiłeś się kiedyś, jak często budujesz ścianę pomiędzy pomysłem, a jego realizacją? Oto 10 wymówek przez które nie jeździsz rowerem:

1. Za gorąco/zimno/mokro

Pogoda to ulubiony sprawca naszego nieszczęścia. Lubimy o niej rozmawiać, narzekać na nią, obwiniać ją. To pogoda jest prowodyrem całego zła, które wydarza się na świecie. To przez nią nie możesz tego czy tamtego. Nigdy nie jest dostatecznie ciepło, zimno, sucho, wilgotno, mokro, wietrznie, bezwietrznie, pochmurno, bezchmurnie, słonecznie, jasno, ciemno. Tylko wiesz co? To właśnie jest pogoda. Nie masz szans, aby nad nią zapanować, więc zamiast znów narzekać – dostosuj się. Nie idziesz na rower, bo jest zimno? A może Ci się nie chce i w dodatku nie umiesz tego przyznać sam przed sobą?

2. Nie mam czasu

Wszyscy mamy równo po dwadzieścia cztery godziny na dobę. Bogaci nie mogą kupić dodatkowych godzin, nie cofną czasu. Macie równe szanse. Podziwiasz innych, którzy tak dużo robią w ciągu dnia? Hmmm, ciekawe jak oni to ROBIĄ prawda? To jest ta różnica między wami. Ty się zastanawiasz jak, a oni po prostu to robią. Nie ma żadnego sekretu we wstawaniu codziennie o piątej rano i godzinnej przejażdżce ze średnią trzydzieści kilometrów na godzinę. Trzeba się obudzić, ubrać, wsiąść na rower i zacząć pedałować. Jeżeli czegoś nie umiesz, to zdobądź źródło potrzebnej wiedzy i to ogarnij.

Nie masz na nic czasu? Czyja to wina? Przecież to Ty żyjesz własnym życiem. Nie ma prostych rozwiązań i prostych odpowiedzi. Każda decyzja wymaga wysiłku. Czy musisz pracować aż tyle godzin? Nie możesz urwać dwóch godzin w weekend dla siebie? Czy nie tracisz czasu na głupoty (tak, wiem ile czasu dziennie spędzasz na impulsywnym odświeżaniu portali internetowych). Czy możesz skompresować swoje zobowiązania? Odpisać na maile w autobusie? Słuchać książki w aucie/na rowerze? Robić zakupy rzadziej i bliżej? Uwierz mi, w rzeczywistości masz dużo więcej czasu niż Ci się wydaje. Po prostu zacznij go liczyć i zapisywać, a sam zobaczysz na co ucieka.

3. Jemu to jest łatwo

To trzecia z moich ulubionych wymówek. Myślisz, że inni mają życie pełne sielanki? Pewnie wnioskujesz po jednym wideo wrzuconym raz na tydzień na snapczata. Niby czemu innym ma być łatwiej niż Tobie? W życiu panuje przekonanie, że sławnym ludziom jest łatwiej coś zrobić, bo są znani. Dostrzegasz miejsce docelowe, lecz świadomie pomijasz oglądanie drogi, która doprowadziła do tego miejsca. To drodze powinieneś się przyjrzeć najdokładniej. W budowaniu mięśni, kondycji ciężko o fory. Tego nie da się kupić za pieniądze. Nad tym trzeba ciężko i systematycznie pracować. W 2011 roku z powodu kontuzji kolana nie byłem w stanie przejechać więcej niż pięć kilometrów. Ból w moment dominował wszystkie inne odczucia. Dwa lata później jeździłem trasy po kilkaset kilometrów.

4. Samemu to mi się nie chce

Ile razy wybierałeś się gdzieś przejechać, a potem dawałeś sobie spokój? Przebierałeś się z powrotem w spodnie dresowe i rozsiadałeś w fotelu? Jak się usprawiedliwiałeś? Mówiłeś, samemu mi się nie chce? To prawda, robienie czegoś samemu jest trudniejsze bo brakuje nam dodatkowego czynnika jakim jest kontakt z drugą osobą. Właśnie dlatego bardziej doceniam osoby, które wyjeżdżają samotnie w podróż, czy trenują. Osoby, które nie oglądają się na otoczenie. Robią coś, nie zwracając uwagi na uwagi znajomych. Tak, mówię o Twoich znajomych, którzy Ci odradzają. Oni by nie spróbowali, bo się boją. Dlatego lepiej, żebyś Ty też dał sobie spokój.

5. Mam bilet miesięczny

Oto ostatni bastion. Teraz, gdy przestałeś się tłumaczyć pogodą, brakiem czasu i opinią innych, przyszła pora by zacząć zasłaniać się kasą. Dojeżdżając trzy kilometry do pracy, przejedziesz ponad tysiąc trzysta pięćdziesiąt kilometrów w ciągu roku. W moich wyliczeniach uwzględniłem tylko dni robocze oraz odjąłem dni urlopowe. Niemożliwe? Poznaj moc procenta składanego! Jeżeli masz bilet miesięczny, dojeżdżaj dwa razy w tygodniu. Dalej oszczędzisz na biletach, a zyskasz także zdrowie. Przejście na codzienne dojeżdżanie do pracy nie jest takie trudne. Po miesiącu, dwóch tak się przyzwyczaisz, że ciężko będzie zawrócić.

6. Nie mam gdzie jeździć

To znaczy, że źle szukasz. Dokoła jest tak wiele pięknych miejsc, że Ci nie wierzę. Mieszkam w Krakowie i w promieniu pięćdziesięciu kilometrów mam jedną puszczę, trzy parki krajobrazowe, kilkadziesiąt zbiorników wodnych i setki hektarów pól uprawnych, które zawsze cieszą oko. Po prostu uwielbiam patrzeć na zboże kołyszące się lekko na wietrze. Podziwiać kłosy rumieniące się promieniami zachodzącego słońca. Polska jest tak pięknym krajem, że wszędzie znajdziesz piękne widoki, które mobilizują do jazdy na rowerze. Mam dla Ciebie zadanie: otwórz mapę i pojedź do wiosek, w których jeszcze nie byłeś. Obierz nowy kierunek, naucz się czerpać radość z małych rzeczy i najważniejsze: rozglądaj się na boki!

7. Nie mam powietrza w kołach

Moja przerzutka źle zmienia biegi, owijka się poluzowała, coś skrzypi w kierownicy, siodełko jest za nisko, łańcuch jest nienasmarowany. No i co jeszcze wymyślisz? Zajmij się tematem i zasuwaj na rower. Nie chcę słyszeć marudzenia! Gdy nie wszystkie biegi wchodzą też da się jeździć. Popraw siodło, dopompuj koła, nasmaruj łańcuch, siadaj i jedź. Proszę przestań zasłaniać się błahostkami.

8. Jest za wcześnie/za późno

Bywa tak, że do pracy trzeba wyjść z domu o szóstej rano. A może dasz radę pojechać do niej rowerem? Parę lat temu, dopiero po dziesiątej czy jedenastej w nocy miałem czas dla siebie. Wskakiwałem na rower, by pojeździć choć przez godzinę. Czasami na rower wdrapywałem się o szóstej rano na rundkę przed pracą, czasem tuż po pracy. Jeżeli czegoś mocno pragniesz, to zawsze znajdziesz na to czas.

9. Bo mi się nie chce

To odpuść. Zrobiłeś to więcej niż trzy dni z rzędu? Przegrałeś walkę ze sobą. Zacznij jeszcze raz, ale nigdy przenigdy się nie poddawaj.

10. Źle się czuję

W 2014 roku wybrałem się na majówkę, mając objawy grypy. Trzeciego dnia obudziłem się z gorączką, nie mogłem mówić ani oddychać. Odczuwalna temperatura na zewnątrz wynosiła minus dwa stopnie Celsjusza. Tego dnia co chwilę padał deszcz. Majówkę ukończyłem. To było niewątpliwie głupie i dlatego uważam, że złe samopoczucie jest jedyną akceptowalną wymówką. Czasami jednak warto się zastanowić dlaczego źle się czujemy. Źle fizycznie czy psychicznie? Co możesz z tym zrobić?

11. Mam przeczucie by nie iść

To drugi powód w który głęboko wierzę. Nie ma on teoretycznego i naukowego potwierdzenia. Czasem po prostu mam przeczucie, które kładzie rękę na ramieniu i szepcze do ucha. Proszę nie jedź. Ogarnia mnie wtedy niepokój. Wyskakuję z ubrań rowerowych, robię herbatę na uspokojenie i siadam z książką. No cóż taki jestem.

Podsumowanie: 10 wymówek przez które nie jeździsz rowerem

Nie chcę żebyś zamienił się w supermana. Każdy miewa słabsze dni i nie ma co walczyć z nimi za wszelką cenę. Chodzi jednak o to, abyś nie pozwolił im dominować w Twoim życiu. Jeżeli czujesz, że nie dasz rady zrobić wszystkiego na raz. Rób po trochę. Niech to podejście wejdzie Ci w krew, a wtedy wszystko się zmieni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

21 komentarzy

  • Tak to jest, ze zawsze znajdzie się wymówki ale nieraz systuacje są podbramkowe i trzeba sie dostosowac do sytuacji. Ja z kolei nienawidzę jezdzic autem, jesli mam jakieś 3-5km do pracy, chyba ze mamy ulewę to rezygnuję.

    • I co wtedy robisz, auto czy komunikacja miejska? Ja z reguły ubieram się w ciuchy wodoodporne, a potem przebieram.

      • szczerze? nie wierzę w komunikację miejską (nie zawsze jest dostępna, jeśli juz to strasznie niepaktyczne). oczywiście ze Samochodem.

        ja mam inne ograniczenie, dośc podatne na wilgość. mowa o aparatach słuchowych. ;-)

  • Nie powiem, ciekawy artykuł… :) Fajnie się to czyta… może dlatego, że dziennie dojeżdżam do pracy rowerem 30km w jedną stronę, samopoczucie genialne… mało tego kilka osób też zaczęło dojeżdżać rowerami… Grono się powoli ale rozrasta… Odpuszczam tylko gdy jest śnieżyca… chociaż i to przeżyłem na rowerze… ;p W weekendy jest różnie… czasami błogie lenistwo, a czasami kilka setek… bo tak… :)

  • Wszystko prawda ale jak to zwykle bywa – to zalezy od danej osoby.
    Tu gdzie mieszkam w lecie sa tygodnie kiedy temperatura osiaga ponad 35C przy wilgotnosci powietrza blisko 80%. Taka pogoda naprawde zniecheca do jezdzenia na rowerze. Nawet wczesnie rano.
    Z drugiej strony w zimie temperatura spada do -20C przy wilgotnosci tylko 20% i przyjemniej mi sie jezdzi na rowerze (10km do pracy) w takich warunkach niz w lecie.

  • Dobra wymówka nie jest zła, pod warunkiem że nie stosujemy jej za często :)
    U mnie wymówka nr 1 to ciężki rower, trzecie piętro i brak windy. I kolana, które nie lubią dźwigania. Na szczęście z reguły wygrywam :)

    • Zerknąłem na Twój wpis o odnowieniu roweru. Większość jest teraz szara albo czarna. Na pewno go nie „zgubisz” w rzędzie stojaków, ja miewam taki problem czasami. Trzymam kciuki, żeby zapału nie brakło także w zimie :)

      • u mnie rowery w okolicy w przewadze występują w kolorze mięty ;) dziękuję, mam na dzieję, że i zapału nie zabraknie i zima będzie przyjemna dla otoczenia :)

  • Choroba – to chyba dla mnie najpoważniejsza wymówka. Inne są bardzo rzadko. Ale każdy my słabszy dzień.

  • Najlepszy jest ostatni powód: mam przeczucie, żeby nie iść! :) Myślę, że jeżeli ktoś lubi jazdę na rowerze to wymówki nie są dla niego problemem. Zawsze znajdzie w sobie motywację do wskoczenia na rower i przejechania kilku kilometrów. Dla odmiany zrobiłem zestawienie dlaczego warto wybrać rower. Może uda mi się kogoś zmotywować. :) Zapraszam i pozdrawiam.

  • Ciekawe jest, że ci co dziwią się, że jeżdżę rowerem w zimie sami wskakują w auto po to, by zrobić nim 300 km i następnie przy temperaturze często poniżej zera zjeżdżać cały dzień na nartach z górki

  • Zabrakło punku bo ukradną.
    Do miasta rower jest najlepszym środkiem transportu, sam używam go w taki sposób. No i największym problemem jest to że już kilka razy urwano mi lampę itp.
    Efekt jest taki że spada bezpieczeństwo a i ja muszę kompletować sprzęt.

    PS. celowo nie kupuję miesięcznego żeby nie mieć usprawiedliwienia :)

    • Masz na myśli lampę od dynamo? Z jakiego miasta jesteś i w jakich okolicznościach działy się takie rzeczy?

      • Trochę lepiej na baterie ale montowaną klasycznie do widelca.
        I tak wziąłem sobie do serca słowa kolegi który przekonał mnie że na miasto to tylko stary wysłużony sprzęt. Tak więc poruszam się poczciwym Unionem.
        Nie potrafię zrozumieć jaki jest sens kradzieży elementu wartego kilkanaście złoty, albo np. starego koła. Wartość tego żadna a dla mnie to już konieczność zakupu nowego itp.
        Jak mi kiedyś ukradli koło przednie i siodełko to już mocno się zastanawiałem czy taniej nie wyjdzie zakup kolejnego używanego roweru.

        Przemieszczam się po Warszawie, a kradzieże różnie, na ogół jak rower zostawiałem na noc pod blokiem.

  • Małżonka nie pozwala mi jeździć zimą. Mówi że taka pierdoła jak ja na pewno się wywali ;). Mówię serio. A w domu wolę mieć spokój niż kłótnie o rower. Po prostu jestem pantoflarz ale co zrobić.